Kołki montażowe

Na ścianach wielu domów można zobaczyć regularne kropki o średnicy 5–7 cm, obsypany nimi dom zaczyna przypominać biedronkę. Bywa, że kropki są pojedyncze, rozrzucone, ale mogą być też rozmieszczone bardzo gęsto. To typowy błąd wykonawczy w przypadku ścian dwuwarstwowych pokrytych cienkowarstwowym tynkiem. Przy czym powodem kłopotów nie jest zła jakość tynku czy farby elewacyjnej, lecz błędy popełnione przy kołkowaniu płyt ocieplenia.

Właściwa głębokość

Dyble mocujące muszą być właściwie dobrane nie tylko ze względu na grubość ocieplenia, ale także z uwzględnieniem materiału, z jakiego wzniesiono ścianę nośną. Kołki mogą być przeznaczone do określonego rodzaju podłoża – pełnych materiałów o dużej wytrzymałości (pełna cegła, silikaty, beton zwykły) lub tych z pustymi przestrzeniami i o niewielkiej odporności na obciążenia (pustaki ceramiczne, beton komórkowy). Mogą być też uniwersalne, ale nawet one wymagają głębszego o kilka centymetrów zagłębienia w materiałach z tej drugiej grupy. Jeżeli zostaną dobrane źle i nie trzymają się w podłożu wystarczająco solidnie, to wykonawcy próbują ratować sytuację wbijając je głębiej. Czasem nadmierne zagłębienie to też efekt zwykłego braku staranności. Szczególnie w przypadku kołków wbijanych, bo tu trudniej o dokładną kontrolę.

Bywa, że dybel jest wbity w styropian na kilka centymetrów, nawet połowę grubości płyty. Wykonawca się tym nie przejmuje, bo przecież potem i tak wszystko da się zaszpachlować klejem. Tyle, że w ten sposób powstają na elewacji miejsca, które:

  • mają gorszą izolacyjność cieplną, bo styropian lub wełnę mineralną częściowo zastąpił klej;
  • gruba warstwa świeżego kleju wysycha wolniej, a i później gromadzi znacznie więcej wilgoci z zewnątrz i wysycha w innym tempie niż reszta elewacji;
  • na długotrwale wilgotnych miejscach łatwiej osadza się brud, rozwijają się grzyby i glony, zbyt płytkie osadzenie też jest błędem – wówczas cieńsza niż gdzie indziej warstwa zbrojąca i tynk także wysycha w nieco innym tempie niż reszta ściany, co może się uwidaczniać, ponadto tam łatwiej o uszkodzenia tynku.

Mostek termiczny

Każdy kołek przechodzący przez ocieplenie i zagłębiony w ścianie to mostek termiczny. Oczywiście, niewielki dlatego nazywany punktowym. Jednak takich „punktów” jest zwykle przynajmniej 4 na 1 m². Po prostu przez dyble przenika więcej ciepła niż przez otaczający je styropian. I to nawet jeżeli są wykonane z samego tworzywa sztucznego, tym bardziej, gdy mają rdzeń stalowy (jak te stosowane do mocowania wełny). Występujący jedynie chwilowo efekt biedronki zasadniczo niczym nie grozi, ale jest defektem estetycznym. Jednak i jemu można zapobiec. Wymaga to obniżenia ucieczki ciepła przez kołki. Najpewniejszym sposobem jest zastosowanie kołków zagłębianych w ociepleniu w specjalnie wyfrezowanych zagłębieniach na talerzyki. Następnie zakrywa się je zaślepkami z materiału izolacyjnego. Do jednoetapowego wkręcenia kołka i wyfrezowania gniazda najwygodniej używa się specjalnego osadzaka.

Dostępne są także kołki o lepszej niż standardowa izolacyjności cieplnej, co ogranicza powstawanie mostków. Przyjmuje się, że ich współczynnik przenikania ciepła nie powinien być wyższy niż 0,002 W/K. Oba rodzaje często określane są jako termodyble.

Niestety, jeżeli efekt biedronki utrzymuje się stale, bo kołki osadzono zbyt głęboko i zaszpachlowano, to nie ma prostego sposobu naprawy. Pozostaje zerwanie starego ocieplenia lub umocowanie jego nowej warstwy na starym. Mycie czy malowanie elewacji pomaga jedynie na krótko.


Oprac. dr Tomasz Fiszer – prelegent Akademii Czystego Powietrza (webinar „Termomodernizacja i wymiana źródła ciepła od A do Z” odbył się 6.06.2024 r.), źródła: materiały własne, www.archon.pl, www.sig.pl, www.fovotech.pl, www.caparol.pl, www.uprawnienia-budowlane.pl, www.budujemydom.pl.